Polonia bez agentów
Wielce budujący był dla mnie wydrukowany 24 listopada 2006 r. w "Naszym Dzienniku" artykuł Ryszarda Majdzika zatytułowany "Państwo bez agentów". Chciałbym przenieść jego odczucia na cały Naród Polski. Nowa ustawa lustracyjna umożliwi Polakom, gdziekolwiek są, "oddzielenie ziarna od plew". Jestem za ujawnieniem prawdy, tak aby Polacy mogli świadomie wybierać, kto ma być ich demokratycznym przedstawicielem, bez względu na to, gdzie się znajdują i na jakie stanowisko wybierają swojego kandydata. Czas już ujawnić, kto jest kim.
Ostatnio w naszym środowisku w Kalifornii uaktywnili się ludzie o udowodnionej przeszłości komunistycznej, wysyłając do gazet w Polsce apele popierające (nomen omen) dekomunizację oraz rządy PiS. Ci sami ludzie są na liście Wildsteina i absolutnie pozostają głusi na powtarzające się już od prawie dwóch lat wezwania, aby przedstawili zaświadczenia, że nie byli agentami. Jedynymi reakcjami są szyderstwa, że przecież oni są w wolnym kraju (USA) i nikomu nie muszą nic udowadniać. Nowa ustawa pozwoli nareszcie na dojście do prawdy, a - jak powtarzał wielki Polak Jan Paweł II słowa Ewangelii - "prawda nas wyzwoli". I okaże się wtedy, czemu miały służyć podpisy skrzętnie składane pod apelami o dekomunizację. To już, miejmy nadzieję, ostatnie oszukańcze posunięcia agentów zakonspirowanych w Polonii. (...)
Mam osobistą satysfakcję z tego, że obecna ustawa lustracyjna obejmuje Polonię. W lipcu 2006 r. brałem udział w posiedzeniach nadzwyczajnej komisji sejmowej przygotowującej obecną ustawę. Poinformowałem wówczas posłów o dramatycznej sytuacji Polonii w San Francisco, gdzie były wieloletni komunista (do czego ostatnio sam się przyznał) z roku na rok opanowywał kolejne organizacje polonijne, czerpiąc z tego zyski materialne dla siebie i dla swojej rodziny. Dopiero obecna ustawa pozwoli nam ustalić, czy podejrzenia o agenturę wyrażane pod jego adresem przez wielu przedstawicieli Polonii były słuszne. Poprzedni stan prawny pozwolił nam jedynie stwierdzić, że teczka archiwalna tego pana miała klauzulę tajności. W myśl obowiązujących przepisów teczka tej osoby w IPN powinna być jawna. To stwierdzenie opieram na piśmie otrzymanym we wrześniu 2006 r. z Ministerstwa Obrony Narodowej. Więc dlaczego ktoś teczkę tego pana z San Francisco opatrzył klauzulą tajności? Ten sam człowiek twierdzi na piśmie, że IPN nie jest suwerenny. Pewnie ma dobrze zakonspirowanych agentów, a wiadomo, że w potrzebie towarzysz towarzyszowi pomoże. Nowa ustawa lustracyjna niewątpliwie pozwoli to wyjaśnić. (...)
Edmund Lewandowski,
w latach 1999-2002 prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej w San Francisco