ZEGNAMY CIE MARYNIU

Kongres Polonii Amerykanskiej Dywizja New Jersey z wielkim smutkiem zawiadamia o smierci
wieloletniej czlonkini swego Zarzadu, Marii Radzewicz "Maryni."

S.p. Maria Radzewicz byla powszechnie znana, lubiana i szanowana za swoja serdecznosc, prawdomownosc i oddanie dla rodakow. Sluzyla ludziom poprzez wieloletnia prace we wlasnej firmie, "Marynia Travel" jak rowniez aktywna dzialalnoscia w wielu organizacjach polonijnych jako: Sekretarz Generalny Kongresu Polonii Amerykanskiej Dywizja New Jersey, Przewodniczaca Rady Parafialnej w kosciele Sw. Serca Jezusowego w Irvington, N.J., jako Trustee w Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark, N.J. Byla rowniez czlonkiem Fundacji Jana Pawla II, Zwiazku Polakow w Ameryce, General Pulaski Memorial Parade Committee, Polish American Heritage League, Childrens' Heartline, and SPK# 35.
W 1993r. byla Marszalkiem Parady Pulaskiego z Irvington, N.J., a w 2002r. przewodniczyla najwiekszemu polonijnemu festiwalowi w Homdel, N.J.

Zarzad i Czlonkowie Kongresu Polonii Amerykanskiej Lacza sie w bolu i zalu po utracie ukochanej
matki z synem Pawlem oraz z cala rodzina zmarlej.

Wystawienie zwlok odbedzie sie 22 wrzesnia br. (piatek), w godzinach 2:00-4:00pm oraz 7:00-9:00pm,
w Union Funeral Home (Lytwyn & Lytwyn), 1600 Styvesant Ave, Union, NJ, ph# (908)-964-4222.

Msza Sw. pogrzebowa zostanie odprawiona w kosciele Sw. Serca Jezusowego w Irvington, NJ, 537 Grove Street, w sobote 23 wrzesnia br., o godzinie 10:30am.


Short Curriculum Vitae - written by herself.


Pamietajcie o Maryni!!!

Marynia Radzewicz zyla intensywnie, szybko i bardzo pracowicie. W nocy z soboty na niedziele, 17 wrzesnia, wracala z Pensylwanii. Nie dojechala do domu. Zmarla w biegu, w samochodzie.

Wsród Polonii w New Jersey byla osoba bardzo dobrze znana. Nikt nie powiedzial o niej inaczej jak "Marynia", z zyczliwoscia.. Obracala sie wsród ludzi zamoznych, polityków, rozmawiala z gubernatorami amerykanskimi i polskimi ministrami, ale tak naprawde byla i zyla dla ludzi skromnych, czesto ubogich. "Marynia miala wielkie serce dla malutkich" powiedziala o niej Ewa Polanska z zarzadu KPA w New Jersey. Marynia byla jedna z pierwszych osób, które poznalem zaraz po przyjezdzie do Stanów Zjednoczonych. A potem czesto zagladalem do jej agencji, aby dowiedziec sie co slychac w okolicy, albo cos zalatwic. Zawsze pytala: "jak sie czujesz?" albo "moze jestes glodny, moze cos zjesz?"

Niewielki domek w Irvington z napisem nad wejsciem "Marynia Travel Agency" byl celem peregrynacji tych, którzy dopiero co przyjechali z Polski, i tych, którzy w USA zyja juz od lat. Mozna bylo tutaj kupic bilet na samolot albo na polonijna impreze, wyslac paczke czy pieniadze do rodziny, nabyc karte swiateczna i telefoniczna, kupic czy tez wypozyczyc kasete z polskim filmem... Bywalo, ze jak ktos nie mial w danym momencie pieniedzy, Marynia mówila: "zaplacisz, jak bedziesz mial". Niektórzy przychodzili do jej agencji, aby po prostu posiedziec i pogadac, albo tylko poczytac polskie gazety.

Nie miales gdzie spac, u niej w domu znalazles przytulisko. Szukales pracy, Marynia wykonywala kilka telefonów i mówila: "no to masz robote". Ktos potrzebowal pieniedzy - po prostu wypisywala czek, nie pytajac, czy kiedykolwiek te pieniadze do niej wróca. Byla zawsze, jesli ktos potrzebowal jej rady, pomocy. Iluz osobom pomogla w uregulowaniu spraw imigracyjnych, w trudnych kontaktach z policja, iluz zwasnionych malzonków pogodzila, ilez osób uszczesliwila, które szukaly zyczliwej duszy...

Siedziala w tej swojej "dziupli" w Irvington czesto do glebokiej nocy, no bo to byla jej praca i zródlo utrzymania, ale przeciez znajdowala czas na to, aby udzielac sie w organizacjach polonijnych, robic tak wiele róznych rzeczy dla rodaków z potrzeby serca, nie ogladajac sie na uznanie czy zaplate. Wszedzie bylo jej pelno. Spiewala w chórze i dzialala w radzie parafialnej przy kosciele pod wezwaniem Najswietszego Serca Pana Jezusa w Irvington. W kazda niedziele rano, niezaleznie od tego, kiedy polozyla sie spac, zjawiala sie na mszy. Siadala nieodmiennie w pierwszej lawce. Nie raz bywalo, ze zasypiala ze zmeczenia, ale nikt nie mial jej tego za zle, nawet ksiadz celebrujacy msze, który dyskretnie nie zauwazal jej chwilowej nieobecnosci. Byla czlonkiem Fundacji Jana Pawla II, Zwiazku Polaków w Ameryce, dzialala w Komitecie Parady Pulaskiego - w 1993 r. byla nawet Marszalkiem Parady w Irvington. Pracowala w Polish American Heritage League i w 2002 r. przewodniczyla najwiekszemu polonijnemu festiwalowi w Holmdel, NJ. Dzialala w w Kongresie Polonii Amerykanskiej - Dywizja New Jersey, a od kilku lat byla nawet sekretarzem. Zawsze solidna, swe obowiazki wypelniala na czas. Jesli czegos sie podjela, nigdy nie zawiodla. Mimo ze z angielskim nie miala problemów, zawsze walczyla o to, aby w organizacjach polonijnych pierwszym jezykiem byl polski. Podkreslala, ze skoro czujemy sie Polakami, to mówmy po polsku.

Do historii, juz za jej zycia, przeszla slynna "Piwniczna". Po róznych zebraniach czy spotkaniach, czesto zabierala znajomych i przyjaciól do piwnicy w swoim domu. Tam na stolach czekaly przygotowane napoje i naczynia, a lodówka byla zawsze pelna. Przy zastawionych stolach kontynuowane byly dyskusje, bywalo ze nawet do rana.

Trzy lata temu zmarl jej maz. Ponad rok temu odszedl jej wujek - czlowiek zacny, dobrotliwy. A teraz odeszla Marynia... Jeszcze trudno w to uwierzyc. Nigdy sie nie skarzyla na zdrowie, tak jak nigdy nie skarzyla sie na ludzi. Emanowala z niej dobroc, która zarazala wszystkich dookola. Jakze teraz bedzie mozna przejsc obok tego bialego domku w Irvington, z napisem "Marynia Travel Agency", ze swiadomoscia, ze Maryni nie ma w srodku? Jakze sie pogodzic z tym, ze juz nigdy nie zadzwoni i nie powie: "Masz czas w sobote, bo wlasnie organizujemy impreze polonijna..." Jakze sie pogodzic z tym, ze juz jej nie ma?!

Wydawalo mi sie, ze Marynia byla, jest i zawsze bedzie. Obiecywalem sobie, ze zasiade z nia wreszcie przy stole na dluzej i poslucham jej opowiesci, byla bowiem wielka ksiega, pelna dobra i zwyklej, zyciowej madrosci, która koniecznie trzeba bylo na trwale zapisac. Zawsze brakowalo nam jednak czasu, aby sie spotkac. Tymczasem wrócilem dopiero co z Polski i... nie ma Maryni. I juz nigdy sie nie spotkamy.

23 wrzesnia spoczela na cmentarzu w East Hanover, NJ, obok swej matki. Miala 64 lata.

Janusz M. Szlechta
Dziennikarz Nowego Dziennika.
Tekst powyzszy ukazal sie w Nowym Dzienniku dnia 29 wrzesnia 2006r.

Maria Radzewicz prowadzila agencje, która byla najbardziej przyjaznym miejscem dla rodaków w Irvington, NJ i okolicy

Condolences sent to us.


W imieniu organizacji INTERNOWANI.PL jaka reprezentuje skladam calemu Zarzadowi KPA w NJ, oraz wszystkim jego czlonkom wyrazy szczerego wspolczucia z powodu smierci sekretarza generalnego
KPANJ Division, Pani Marii Radzewicz. Jest to niepowetowana strata dla nas wszystkich.
Czesc jej pamieci!
Do listu dolaczam zaproszenie jakie opracowalem wspolnie z S. P. Maria Radzewicz, a ktore dotyczy uroczystej Mszy Sw jaka odbedzie sie 10/ grudnia /2006r w Boonton NJ. Msza bedzie odprawiona
w 25 rocznice wprowadzenia stanu wojennego w Polsce 13/grudnia/ 1981r
S.P. Maria Radzewicz czynnie wlaczyla sie w organizacje tej uroczystosci - niestety nie doczekala.
Zapraszam wszystkich do wziecia udzialu w tej Mszy!

Z powazaniem - Grzegorz Michalski - Przedstawiciel Stowarzyszenia INTERNOWANI.PL w USA