Prof. Krasnodębski wśród Polonii w Clark
III czy IV Rzeczpospolita?
Niebezpieczeństwo roztopienia się suwerenności, proces odzyskiwania
państwa oraz życie polityczne i gospodarcze po 1989 roku było przedmiotem
spotkania prof. Zdzisława Krasnodębskiego z społecznością polonijną w
Polskiej Fundacji Kulturalnej w Clark, w New Jersey.
W wystapieniu mogącym wzbudzć tyleż emocji, co nie pozbawionym kontrowersji,
socjolog i filozof społeczny, który prowadzi obecnie zajęcia na studiach
polskich nowojorskiego Uniwersytetu Columbia, mówił o zmaganiach narodu z
trudną materią rzeczywistości po odzyskaniu suwerenności w roku 1989.
Opisując niewątpliwe sukcesy znaczone wpisaniem się kraju, a zwłaszcza
wielkich miast, w krajobraz cywilizacji zachodniej, mówca nie przeoczył
polskiej biedy, czego dowodem jest także fakt, że dochód narodowy brutto
sięga zaledwie 51% średniej w Unii Europejskiej. Podczas gdy Polska umocniła
swoją pozycje wchodząc do NATO i UE, jak też osiągając stablilną demokrację,
elity zapomniały najwyraźniej o ubogich warstwach społeczeństwa. „Stały się
one piątym kołem u wozu” - powiada Krasnodębski.
Przebywający na zaproszenie prezesa KPA w New Jersey Ludwika Wnękowicza w
Clark naukowiec porównywał wielokulturową II Rzeczpospolitą, z jej
problemami wynikającymi po części także z niechęci mniejszości narodowych do
wtopienia się w życie państwa, z Polską powojenną pozbawioną suwerenności i
choć rzekomo hogomeniczną, już choćby wydarzenia 1968 roku przekonywały, że
do końca tak nie było. Krasnodębski przypomniał, że w roku 1918 kraj stał
przed trudnym zadaniem utrwalenia granic, scalania narodu oraz zasypania
dzielącego Polskę z rozwiniętymi krajami dystansu. W roku 1989 nie był on
już tak duży. Występował natomiast rozkład więzi społecznych, obłuda i
atomizacja społeczeństwa. Komunizm zniszczył wolność indywidualną. Inaczej
też aniżeli w roku 1918, nie było elit zdolnych formułować cele
społeczeństwa.
Krasnodębski, który wykładał na Uniwersytecie Warszawskim, a od 1995 roku
jest profesorem Uniwersytetu w Bremie, twierdzi, że cechą nowej ideologii po
1989 roku stało się zerwanie z ideami „Solidarności” i myślą opozycji.
Przytacza on osobliwe wyznania publicystów przekonujących np., że to nie
generał Kiszczak strzelał do ludzi, ale czynił to "system”. Aby zaś zawrzeć
kompromis „okrągłego stołu” - akcentuje naukowiec - należało zapomnieć o tym
co było przedtem. Opór wobec dekomunizacji i lustracji stanowił zaś element
liberalizmu.
Zjawiskom tym poświęcił mówca sporo uwagi. Jak oświadczył, ze strony takich
polityków, jak Aleksander Kwaśniewski padały argumenty przeciw rozliczeniom
z przeszłości i pokojowej transformacji zakładającej m.in., że
funkcjonariusze partyjni nie będą pozbawieni dostępu do ważnych stanowisk.
Lustrację porównywano do polowania na czarownice. Pojawiały się też opinie o
konieczności wybaczania nawet tym, co zasługują na karę. Polski socjolog nie
podziela obaw, że zajmowanie się przeszłością może zablokować przyszłość. W
Polsce - zaznacza - nie ma np. ani jednej książki ilustrującej przebieg
procesu prywatyzacji. „Ponieważ nie panujemy nad przeszłością, wyjaśnia, nie
możemy panować nad przyszłością”. Krasnodębski nie sądzi także aby drążenie
w przeszłości mogło odwieść od życia politycznego młodzież. Jak zapewnia,
ustawa lustracyjna jest właśnie dziełem młodych. Mają oni mniejsze niż
starsi zrozumienie dla tych, którzy usiłują wytłumaczyć kolaborowanie z
reżimem tym, że „trzeba było jakoś żyć”.
Zważywszy na nieporównywalną sytuację Polski i Stanów Zjednoczonych,
Krasnodębski nie jest entuzjastą postulowanej często przez amerykańskicj,
zwłaszcza republikańskich polityków, redukowania roli państwa. Jak
przypomina, w III Rzeczpospolitej nie brakowało stwierdzeń, że państwo prawa
w istocie jest bezradne wobec nieuczciwości czy krętactwa. Ci zaś, którzy
nie zgadzali się z takim stawianiem sprawy, podkreśla, zostawali spychani na
margines.
Autor wykładu w Clark utrzymuje, że III Rzeczpospolita, jako rezultat
postkomunistycznej transformacji, służyła zwłaszcza tym którzy z komunistów
stali się oligarchami. Powiązania, układy i interesy wzbudzały przekonanie,
że najważniejsze decyzje powinny zapadać poza rządem i parlamentem. „Afera
Rywina była tym bardziej szokująca, że nagrania dokonał człowiek
reprezentujący III Rzeczpospolitą” - argumentuje Krasnodębski.
Wskazując na procesy, które przyczyniły się do powstania koncepcji IV
Rzeczpospolitej, polski socjolog wyszczególnił nie tylko odkrywane przez
media, wstrząsające Polską afery, lecz także działalność Instytutu Pamięci
Narodowej oraz wyłonienie się nowych ugrupowań politycznych, w tym PiS.
Mówił o nowym sposobie myślenia o państwie, które nie może być neutralne.
Podobnie, także moralność osób publicznych, wyczulał, nie może pozostawać
ich prywatną sprawą. Według naukowca, dziennikarza i autora wielu książek, w
tym „Zmiany Kilimatu”, „Upadku postępu” i „Drzemki rozsądnych”, jakkolwiek
PiS nie jest idealnym egzekutorem zarysowanego wcześniej programu (nie
zbudowano 3 milionów mieszkań, nie powstały autostrady, nie rozprzestrzeniła
się rewolucja moralna) partia Jarosława Kaczyńskiego realizuje jednak w
większym stopniu zapowiadane założenia niż inne ugrupowania. Dlatego też,
tłumaczy wykładowca Columbii, pomimo potwornej krytyki ze strony polskich
elit, a także płynącej z zagranicy, PiS może liczyć na poparcie. Zdaniem
Krasnodębskiego, chociaż m.in. postkomuniści, a także ci którym udało się
osiągnąć sukcesy materialne oraz sceptycy demonstrują silny opór wobez
zmian, wydają się one nieuchronne. „Jakkolwiek nikt nie odważy się
powiedzieć, że żyjemy już w IV Rzeczpospolitej, nie żyjemy już w III, bo
odeszła do historii” - konstatuje prof. Krasnodębski.
Andrzej Dobrowolski
Autor jest redaktorem „Nowego Dziennika”
Źródło: "Expatpol.com"